Teatr Witkacego – „Człapówki-Zakopane”

czlapowkiSą takie spektakle, których nie musimy rozumieć, a jednak rozumiemy, bez zbędnych prób. Wystarczy patrzeć, słuchać, wyłapywać poszczególne dźwięki i ruchy i nawet ich nie układać jakoś specjalnie w głowie, a dotykać i puszczać zaraz potem, traktować jak ulotne impresje. „Człapówki-Zakopane”, mimo zgoła nie-metafizycznej formuły powodują, że emocje poruszane są do głębi, i to zarówno te niezobowiązujące, jak również te głębsze, powodowane co poniektórymi tekstami.

Spektakl powstał na podstawie powieści Andrzeja Struga pt. „Wielki dzień : kronika niedoszłych wydarzeń”, drukowanej w Kurierze Porannym w 1926 roku i wpisującej się w ten sam nurt prozy, co osławiony „Zakopanoptikon”. Znajdziemy w nim wachlarz społecznych zachowań, filozofii i reakcji związanych z sytuacją polityczną Polski oraz relacji międzyludzkich. Jakkolwiek banalnie to brzmi, to staje się nie do przecenienia w całości ze wspomnianymi emocjami, które czasem ni stąd ni zowąd pojawiają się w głowie i sercu.

Satyra w „Człapówkach…” przybiera kształt absurdu, który wpisany w całościowy program Teatru Witkacego utwierdza mnie w jego zasadności: każda postać przedstawienia w jakimś sensie jest wariatem, który ma coś istotnego do powiedzenia, szaleńcem, którym możemy swobodnie ośmieszyć całą tę „normalną” resztę, wyprostowaną dumnie i usztywnioną w swoim mdłym, bo pustym, rozsądku. Po wyjściu z kawiarni Bazakbala już na zawsze chce się być wariatem.

Fantastyczne role Andrzeja Bieniasa, Joanny Banasik i Krzysztofa Wnuka, inkrustowane legendami: Dorotą Ficoń, Jagą Siemaszko, Krzysztofem Najborem i Krzysztofem Łakomikiem dopełniają, po raz kolejny, wrażenia wyjątkowości tego miejsca.

Pozostaw komentarz