Archiwum kategorii ‘Historia Tatr i Podhala’

J. Andrusikiewicz: Poruseństwo chochołowskie 1846 (1996)

Upamiętnień chochołowskiego spisku przeciw austriackim zaborcom nie ma wiele, przynajmniej w postaci zwartych publikacji. Obok „Ruchu chłopskiego w Galicji w 1846 r.” KIeniewicza, czy też podstawowego zapisu wspomnień Andrusikiewicza („Powstanie chochołowskie w roku 1846” Radzikowskiego; Lwów 1904), właściwie można wymienić jeszcze „Poruseństwo Chochołowskie 1846” Janusza Andrusikiewicza (1925-2013) – praprawnuka organisty, który powiódł podhalańskich górali do dwudniowego zaledwie powstania. Z merytorycznego punktu widzenia książka jest o tyle cenna, że uzupełnia powszechnie dostępne fakty pomniejszymi detalami, rzucającymi na nie nowe światło. Wzbogaca je także wykazem uczestników powstania – aresztowanych i podejrzanych – oraz szczegółowymi opisami twierdz Spielberg i Kufstein, w których przebywali Jan Kanty Andrusikiewicz oraz ksiądz Józef Kmietowicz, a także rozmaitego traktowania skazanych (pewnej łagodności ze strony strażników zasmakował Andrusikiewicz, gdy doszła ich informacja o życzliwym potraktowaniu przez organistę komisarza Fiutowskiego w trakcie starć powstańczych). Niezwykle istotne są również przytaczane przez autora popowstańcze dzieje samych inicjatorów i informacje dotyczące miejsca ich pochówku (Kmietowicz w Starym Sączu, Andrusikiewicz w Kamienicy), a także losy innych 14 uczestników „poruseństwa”, wymienionych z imienia i nazwiska.

Książeczka została opublikowana z okazji 150. rocznicy Powstania Chochołowskiego przez Zarząd Gminy Czarny Dunajec w 1996 roku, z dość niechlujnym składem, w nakładzie 1000 egzemplarzy, ale za to z bibliografią i – za co autorowi należą się specjalne podziękowania – indeksem nazwisk, co w tego rodzaju prywatnych publikacjach/przedsięwzięciach nie jest częstym zjawiskiem.

J. Reychman: O polsko-słowackiej współpracy na Podhalu (1938)

Mieszanie się społeczności Słowaków i Podhalan sięga w głąb zarówno w znaczeniu kulturowym jak i chronologicznym. Etnograficzne artefakty, jakie pozostały i wrosły w kulturę po przeciwnych stronach Tatr, są namacalnym świadectwem takich pielgrzymek. Szczyty tych kulturowych rozgałęzień sięgały również poza obszar Słowacji i polskiego Podhala. Autor „Metalowych spinek góralskich” uznaje, że tytułowe spinki to pozostałość po plemionach gockich, natomiast w badaniach przeplatających się kultur na terenach z dala od Tatr nie może zabraknąć pasterzy wołoskich, którzy wędrując wzdłuż Karpat pochłaniały część tradycji słowackiej lub polskiej. A krzewiciele tych ostatnich migrowali w jedną i druga stronę.

Jan Reychman, w broszurce „O polsko-słowackiej współpracy na Podhalu” (Warszawa, 1938) wspomina o przedwojennych podróżach polskich gospodarzy do Liptowa, czy też słowackich szklarzy i ludwisarzy do Zakopanego albo gorczańskiej Kamienicy. Stąd pewna ilość słowacko brzmiących nazwisk na Podhalu, stąd też obecność słowackiego malarstwa na szkle czy pochodzące ze Słowacji dzwony, min. w Czarnym Dunajcu, przywieziony z Bańskiej Bystrzycy.

Polski historyk i apologeta Podhala wskazuje także na naturalną wymianę kulturalną, podając za przykłady uczęszczanie polskiej młodzieży do słowackich gimnazjów, sięgając do postaci XIX-wiecznych pisarzy i przedstawicieli świata sztuki. Podawanie tak znanych nazwisk jak Przerwa-Tetmajer, Staszic, Tripplin czy Radzikowski jest krótko mówiąc zbędne.

Praca Reychmana w nieskomplikowany sposób dociera do początków wieku XX i dalej, charakteryzując go wzmożoną działalnością powstających (bądź już powstałych) instytucji, takich jak Muzeum Tatrzańskie, przywołując słowa Bronisława Piłsudskiego, postulującego stworzenie „osobnego działu, a może nawet całej niewielkiej salki pokrewnej nam Słowakom dla możności porównania dwóch kultur…”. Rozrastające się zaplecze warsztatowe dla napływających do Zakopanego badaczy Słowacji jest kolejnym wątkiem nakreślonym przez Reychmana.

Egzemplarz broszury o tyle wyjątkowy, że zaopatrzony w odręczną dedykację autora dla innego badacza Podhala i Tatr – Walerego Goetla: „Panu Prof. W. Goetlowi w autorskim upominku – Jan Reychman. Warsz. 10.3.38”.

St. Eliasz Radzikowski: Powstanie chochołowskie w roku 1846 (1904)

Trzydniowy zryw wolnościowy – to może wyglądać dość niepoważnie. Garstka chłopów wobec siły zmilitaryzowanej i zinstytucjonalizowanej? Nawet mimo spływających zewsząd wiadomości, że nie są sami, że reszta Polski też będzie walczyć… Rok 1846 to dla Podhala czas szczególny. W dniach 21-23 lutego grupa chłopów z Chochołowa, Cichego, Dzianisza i Witowa, zebrała się zbrojnie, by stawić czoła austriackiemu ciemiężcy i zarządzającemu państwem czarnodunajeckim klerowi. Wyjątkowy także dlatego, że koniec końców ogólnonarodowe ruszenie zostało odwołane, o czym chochołowscy chłopi się po prostu nie dowiedzieli.

Samo powstanie mogło przebiec w inny sposób, być może skuteczniejszy?… Jeden z przywódców powstania – ksiądz Leopold Kmietowicz – planował dość łagodnie obejść się z przeciwnikiem. Jeden z chochołowian – Jan Sabała – myślał inaczej: że trzeba iść do Czarnego Dunajca i zabić komisarza. A jednak Kmietowicz zrobił po swojemu, rozbroiwszy jedynie posterunki graniczne w Chochołowie i Suchej Horze. Wydawało się, że są bliscy zwycięstwa, tym bardziej, że przybyły posiłki min. z Poronina i Zakopanego. Inaczej chciał komisarz Fiutowski, ten sam, którego planował zabić Sabała. Zebrał prawie dwieście chłopa, uzbroił i ruszył na Chochołów. Kmietowicz nie chciał zabijać Fiutowskiego, bo to przecież Polak… Zgubiła go ufność w więzy krwi.

Drugim przywódcą powstania był wiejski nauczyciel i organista Jan Kanty Andrusikiewicz, urodzony w roku 1815, w Chochołowie od 1834, już od początku pobytu związany z miejscowym kościołem i szkołą. Słynna była jego biblioteczka, licząca ogromną liczbę, jak na dość ubogi status organisty, 700 woluminów, którym, jak sam wspomina: „zbytnie godziny poświęcałem, i tem sobie życie w dwójnasób uprzyjemniałem, co się memu proboszczowi nie podobało”… Proboszcz mawiał Andrusikiewiczowi: „Po co to pan tyle czytasz, to nie w pańskiem stanowisku… lepiej mniej wiedzieć”. Andrusikiewicz chciał wiedzieć więcej, ale milczał, gdy ksiądz go strofował. Potem pożyczał ludziom swoje książki i miał z tego powodu – jak się można domyślać – kłopoty… W swoich zbiorach posiadał także opracowania dotyczące Podhala i Tatr, min. manuskrypt szkicu o Podhalanach z 1827 roku sporządzony przez Franciszka Kleina.

Organista był człowiekiem prawym, honorowym. Kiedy po potyczce z ludźmi komisarza Fiutowski leżał ranny i gdy chłopi ruszyli na niego z żądzą zemsty, Andrusikiewicz (również ranny) stanął w jego obronie, mówiąc: „Bić się – na wojnie, ale nie rannego w pościeli!”. Jan Zych, kowal z Chochołowa, opisuje to swoimi słowami: „Fiutowski leżał na ziemi i chłopi na niego się obruseli na co on przyprowadził telą charmiiią na Chochołów, ale Pan, Andrusikiewic, iako lezał na ziemi zawołał »Dajcie mu pokoy bo to naz«. Tak go wzięli na Organistówkę i tam lezał.”

Powyższe cytaty pochodzą z opublikowanych pamiętników Andrusikiewicza zatytułowanych „Powstanie Chochołowskie w roku 1846”, czego dokonał sam Stanisław Eliasz Radzikowski (Polskie Towarzystwo Nakładowe, Lwów 1904). Dość szczęśliwie (czytaj: za rozsądną cenę) stałem się posiadaczem tego druku, tym bardziej, że prócz pamiętnika spisanego ręką samego Andrusikiewicza, zamieścił tu także jego relację spisaną „ołówkiem w więzieniu” ręką Zygmunta Kaczkowskiego, oraz – rzecz nie do przecenienia – min. listy organisty z więzienia (po powstaniu), krótkie biogramy głównych bohaterów i kilka reprodukcji grafik i akwarel.