K. Kowalski: Ochrona Tatr a ochraniarze (1933)

Podziwiając dziś architekturę i użyteczność tatrzańskich schronisk trudno sobie wyobrazić, że byli kiedyś tacy, którzy sprzeciwiali się ich budowie. Z drugiej jednak strony, gdyby spojrzeć na Tatry bardziej kompleksowo, można by dostrzec ich powoli ginącą dziką jedność i piękno naturalnego matecznika. Z trzeciej strony: dlaczego choć w niewielkim stopniu nie przystosowywać przyrodniczych atrakcji do oczekiwań tych, którzy z nich korzystają – chciałoby się zapytać. Takich dylematów, szczególnie gdy chodzi o ochronę środowiska, jest oczywiście więcej, a ci, którzy je demonstrują, dają temu wyraz w najprzeróżniejszych formach, również w takich czy innych publikacjach.

W okresie przedwojennym sporo było druków postulujących większą dbałość o przyrodę Tatr i Podhala. Jednym z przykładów jest „Ochrona Tatr a ochraniarze” – broszura wydana przez Jana Michalskiego w Krakowie. Kazimierz Kowalski – jej autor – artykułuje swoje pretensje min. do Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego i wyraża nadzieję, że „nie popełni ono już takich grzechów jak budowa schroniska nad Morskim Okiem i na Hali Gąsienicowej, lub współudział w budowie Orlej Perci”. Kowalski szczególnie mocno akcentuje zbędność sztucznych ubezpieczeń na szlakach, w tym min. w okolicach Zmarzłego Stawu pod Zawratem czy na wspomnianej Orlej Perci, a także wszelkiej maści urządzeń meteorologicznych (jak choćby „okropny deszczomierz postawiony (…) na samym wierzchołku Żółtej Turni”). Co więcej – postuluje zaprzestanie budowy nowych ścieżek oraz rozbudowy już istniejących. Uznaje też, że należałoby stworzyć ścisły rezerwat i podaje nawet obszar, jaki byłby do tego celu najodpowiedniejszy: tereny obejmujące doliny Pańszczycy, Waksmundzką i Buczynową wraz z rozdzielającymi i otaczającymi je szczytami. W pewien sposób niezrozumiałe wydaje się żądanie autora, aby likwidować znaki turystyczne na szlakach, min. na trasie z Hali Gąsienicowej przez Krzyże do Doliny Pięciu Stawów oraz na… Orlej Perci. Wypada mieć tylko nadzieję, że w zamyśle autora było jednoczesne zamknięcie obu tych szlaków dla ruchu turystycznego.

Pomimo takich publikacji jak powyższa sieć ścieżek tatrzańskich jest dziś jednak dosyć gęsta, schronisk mamy więcej, niż dwa wymienione, a więc postulaty takich miłośników górskiej dzikiej przyrody jak Kazimierz Kowalski poszły w niepamięć. I pomimo oczywistych pozytywów (z turystycznego punktu widzenia) istnienia ułatwień, schronisk i znaków na szlakach, warto chyba zadać – także oczywiste – pytanie: czy dobrze się stało?

Jedna odpowiedź do “K. Kowalski: Ochrona Tatr a ochraniarze (1933)”

  • Gosia pisze:

    Oczywiście, że dobrze 🙂 Bardzo lubię górskie schroniska za ich klimat i otoczenie- nocleg w takich miejscach jest zawsze niezapomnianym doświadczeniem 🙂 ( oprócz zachodów słońca i śniadań na polanach ze wspaniałym widokiem- kolejki do toalety, brak pryszniaca, chrapanie współprzebywających etc. ) 🙂

Pozostaw komentarz