S. Barabasz: „Niedźwiedź w Tatrach” (1929)

niedzwiedzwtatrachZ pewną ostrożnością należy podchodzić do tego typu szkiców. Obrońcy zwierząt nie byliby zachwyceni opowiastkami polskiego architekta i pedagoga związanego z Tatrami i Podhalem. Ale przecież także i myśliwego, dlatego nie dziwi ton zdobywcy i pogromcy dzikich zwierząt. Stanisław Barabasz (1857-1949) był autorem wielu tekstów o tematyce myśliwskiej, a „Niedźwiedź w Tatrach” jest jednym z nich. Odbitka z 7. rocznika „Wierchów” przedstawia niedźwiedzia tatrzańskiego w barwach intruza, rabusia i bezpośredniego zagrożenia dla mniej lub bardziej przeciętnego mieszkańca Tatr i Podtatrza. Historie z końca XIX i początków XX stulecia pełne są krwi, smrodu prochu i zapału myśliwych: Po zabiciu pierwszego niedźwiedzia tak się w tem polowaniu rozsmakował, że w jesieni tygodniami siedział w górach, roboty w domu zaniedbywał, aby tylko upatrzyć niedźwiedzia i zabić. To akurat o Wojtku Bukowskim z Pająkówki. Inni, tacy jak Jędrzej Stopka Mocarny z Polan, brali na łowy swoje córki. Akurat ta od Stopki była tęgą dziewką, która mogłaby unieść najtęższego capa. Na poszukiwania niedźwiedzi chodzono też całymi rodzinami. Bracia Jasiek i Kuba Tyrałowie na ten przykład chodzili zawsze razem, młodszy ustępował często strzału starszemu, jako lepszemu strzelcowi.

Prócz interesujących historii Barabasz zdobywa się jednak na podsumowanie dążące do systematyzacji odstrzału, tępiąc min. kłusownictwo, ale i zastrzegając, że aby prawidłowo ograniczyć wypas owiec, czy też zbiór drewna, należne być powinno prawo do polowań: Jeżeli Tatry mają być rezerwatem także i dla zwierzyny (…) trzeba polować. Nie dla tępienia (…), nie dla zysku (…), lecz dla utrzymania stanu równowagi w tej zwierzynie, przeciwdziałając jej degeneracji… Słowem – ciekawy głos w dawnych i współczesnych scysjach „ochraniarskich”.

Pozostaw komentarz