Pertinax : O przyszłość Zakopanego (1918)

Zakopane dość często bywało punktem honoru na drodze do poprawy rzeczy istnienia. Kuracjusze, przejezdni piewcy kultury, wreszcie żurnaliści już po kilku godzinach pobytu w stolicy Tatr mieli na podorędziu garść porad, pretensji i niezadowolonego cmokania na stan budynków, ulic, kulturę osobistą górali etc. Czasem owe cmokania uderzały w ton krotochwilny, ale pojawiały się też tu i ówdzie drętwe raporty. „O przyszłość Zakopanego” to precyzyjnie ułożony zbiór zasad, jakie panować winny w Zakopanem, tak aby goście doń zjeżdżający opuszczali je z dobrymi wspomnieniami. Kwestie komunikacyjne otwierają tę rozprawkę, odnosząc od razu rodzime administrowanie przewozami do takich samych w Niemczech i Czechach. Wiadomo, zawsze uczyliśmy się od sąsiadów, nigdy nie stać nas było na awangardę. Pewne trudności spotykające przyjezdnych nie zmieniły się do dziś: pociągi przyjeżdżające o 6 rano wypluwają turystów, którzy mogą tylko pomarzyć o wykupieniu doby hotelowej, a sklepiki, w których można by wypić coś ciepłego, są jeszcze zwyczajnie zamknięte. Kwestie pijaństwa na dworcu także „ujęły” autora broszurki, który z powodzeniem mógłby i dziś ją napisać. Z iście dziennikarskim zamysłem proponuje on np. likwidację restauracji III klasy, w której pojawiają się „wypędzeni z innych szynków pijani”. Dziennikarze jednakoż zawsze jakoś mieli skłonności do agresywnych regulacji, nawet tych rozświetlonych „słusznością sprawy”.

Regulacja Zakopanego to drugi punkt, jaki leży na sercu autorowi. Uderza bezpardonowo w granice uzdrowiska, zagospodarowanie ulic, parków i placów, kładąc szczególny nacisk na brak kanalizacji, projekty sanatoriów, sieci telefonów i telegrafów, tworząc w ten sposób plan regulacji idealnej. Konieczność istnienia miejskiej otuliny, zbyt wąskie ulice, konieczność istnienia odpowiedniej szerokości chodników i odległości między domami (choć w dzielnicach handlowych już nie!), inwestycje sanitarne i śmietniki miejskie – oto problemy, jakim postanowił zając się poznański dziennikarz. Na koniec uderza w górali, pośród których „panuje pewna tradycyjna odporność przeciw inwestycjom”. No, ale jeśli inwestycje państwowe ingerują w przestrzeń prywatną, to chyba ową odporność można potraktować jak organiczny układ immunologiczny – przynajmniej z pokorą. Mnóstwo pomysłów, całkiem ciekawych i przecież nie od rzeczy, kojarzą się jednak z układaniem klocków na dywanie, może i przemyślanym, ale chyba nie do końca przewidującym. Ogólne jednak zasady (uregulowanie komunikacji, nadzór nad wykonywaniem ustaw i uchwał) wydają się słuszne.

Warto też wspomnieć, że Pertinax to pseudonim Witolda Noskowskiego, dziennikarza działu kultury i sztuki w „Kurjerze Poznańskim”  oraz ojczyma Jerzego Młodziejowskiego, kompozytora, którego życie było silnie związane z Tatrami i Zakopanem. 27-stronicowa broszurka to arcy-rzadki druk będący odbitką ze wspomnianego „Kurjera Poznańskiego”, wydany przez Księgarnię Podhalańską w Zakopanem.

Pozostaw komentarz