M. Pinkwart: „Wariat z Krupówek” (2015)

wariatzkrupowekWitkacego można opisać już tylko w kontekście. Pwstało zbyt wiele tekstów, by kolejny miał potencjał wyjątkowego przyciągania. Właśnie dlatego takie tytuły jak choćby „Wojna Witkacego” K. Dubińskiego wydają się trwać pośród odtwórczo-jednoznacznych opracowań, nie zawsze złych i nudnych, ale jednak niewiele nowego oferujących. Z drugiej strony twórca Bunga jest już dziś tak wypatroszony i wyzuty z tajemnic demonicznego umysłu (ale i ze słabości artystyczno-towarzyskich), że trudno wymyślić na jego temat cokolwiek nowego.

A jednak kontekstu zakopiańskiego jeszcze nie było, co też wykorzystał podhalański skryba i znawca podtatrzańskiej rzeczywistości – Maciej Pinkwart. „Wariata z Krupówek” warto zacząć od notki na czwartej stronie okładki: W czasach poprawności politycznej, w czasach gdy artyzm zamienił się w hucpę, gdy twórcy, by zaistnieć wraz ze swymi dziełami, muszą zamieniać się w celebrytów i telewizyjnych błaznów, kultura dogorywa, wydawszy na świat swoją nieślubną córkę rozrywkę, a artyści jak sztandar obnoszą po świecie swój brak wiedzy i już nawet nie zerową, ale ujemną inteligencję wejście w szalony świat wariata z Krupówek może być jak orzeźwiająca kąpiel w tatrzańskim jeziorze w upalny dzień.

Rozczytując losy Stasia, potem już Witkacego, przeprawiamy się jednocześnie przez dawną otchłań zakopiańską: artystyczną, literacką, szelmowską i kokieteryjną. Do pewnego stopnia Witkacy może stanowić tam tło, ale na szczęście tak nie jest (historycznych monografii Zakopanego też jest co nie miara). Jest co czytać: na prawie siedmiuset stronach Pinkwart funduje nam nieśpieszny lot nad kołyską Stasia, kilkuletnie oczekiwania na Modrzejewską – matkę chrzestną, która wpierw musiała wypełnić swoje artystyczne obowiązki nim przybyła na chrzciny, zabiera nas na wędrówki górskie, konfrontuje zwyczajne nasze dusze z duszą opętaną miłostkami i wielkimi miłościami, proponuje udział w dalekich podróżach na antypody, ale i w pobliską Kościeliską, by potowarzyszyć J. Janczewskiej, gdy ta przez Witkacego popełniała samobójstwo. Pierwsze próby zakopiańskiego teatru, „orgie i fajfy” – do spółki z wyjątkową precyzją przy podawaniu źródeł (wypisy prasowe i tzw. listy zakopiańskich gości nadają książce rangę akademicką) stawiają pracę Pinkwarta na najwyższej półce. Trudno sobie wyobrazić tego typu publikację bez indeksu, toteż pojawił się takiż, wespół z interesującą warstwą ikonograficzną: fotografie mniej znane oczarowują, odbitki stron z gazet uzupełniają informacje – czego chcieć więcej w książce, która ma nam dać komplet wiadomości?…

Pozostaw komentarz